Kamienny krzyż w Knyszewiczach w pow. sokólskim

Z Silesiacum
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania

Kamienny krzyż na wzgórzu położnym na zachód od zabudowań wsi Knyszewicze w gm. Szudziałowo, w pow. sokólskim. Krzyż wyjątkowy również z tego względu, że odmiennie niż w wypadku większości krzyży na Podlasiu Południowym mamy pewną wiedzę na temat jego pochodzenia i funkcji. To krzyż cmentarny z XVII lub XVIII w. Stoi na starym cmentarzu. Że to jest cmentarz, według mieszkańców mogiłki (mahilnik, mohilnik, mohiłki), wiadomo "od zawsze". Na zdjęciu z 1974 r. widać drugi, niższy krzyż, który teraz jest złamany. Widać też kamienie nagrobne (stele). Zagadką było, kogo tam chowano i kiedy. Pojawiały się najróżniejsze hipotezy. Miłośnicy wymarłych ludów chcieli, aby leżeli tu Jaćwięgowie. Niepasujący do takiego pogańskiego cmentarza krzyż zmienił się w "kamienną babę." Nazwa ta jest często stosowana do kamiennych obiektów na Podlasiu, ze względu na dostrzeganie w nich antropomorficznych kształtów. Incydentalne opowieści o krzyżu pokutnym, czy zaklętej w kamień "morowej babie" trzeba zaliczyć do współczesnego internetowego folkloru.

Do czasu badań przeprowadzonych na przełomie drugiego i trzeciego dziesięciolecia XXI w. cmentarzysko w nauce funkcjonowało jako jeden z kilkudziesięciu w tym rejonie nowożytnych cmentarzy ze stelami, a jego powstanie wiązano z którąś z epidemii. Miał to być więc tzw. cmentarz choleryczny (epidemiczny), czyli powstały ad hoc w czasie epidemii, gdy zachodziła potrzeba szybkiego pochówku większej niż zazwyczaj liczby zmarłych. Takie cmentarze epidemiczne są gęsto rozmieszczone w całej Polsce, więc hipoteza wydawała się zasadna i właściwie uważana była za pewnik. Na trop ten kierowały też wywiady z mieszkańcami. Prace w ramach projektu "Mogiłki pogranicza. Cmentarzyska ze stelami na Podlasiu.", przeprowadzonego przez Muzeum Podlaskie w Białymstoku, doprowadziły do innych ustaleń. Otóż cmentarz okazał się być zwykłym miejscem pochówku mieszkańców wsi Knyszewicze. Zwykłym, więc czemu to zostało zapomniane? Dlaczego mieszkający we wsi od pokoleń ludzie nie wiedzą, że tam chowali się ich przodkowie, a w świecie takie cmentarze są znane jako zarazowe?

„Mogiłki przy niektórych wioskach w parafii znajdują się bez żadnego oparkanienia od czasów niepamiętnych, na których parafianom chować trupy mocno zabrania się, chyba potajemnie bez wiadomości księdza plebana sami się chowają.” pisał w 1783 r. proboszcz parafii w Nowym Dworze koło Sokółki.

Ta wypowiedź jest wskazówką. Otóż dlatego, że były to cmentarze nielegalne. Nielegalne zarówno ze względu na przepisy urzędowe, jak i "nielegalne religijnie" (niepoświęcona ziemia), niezależnie, której z religii tu funkcjonujących dotyczyły (prawosławni, łacinnicy, unici). Ta nielegalność i walka władz zarówno państwowych jak i religijnych z takim sposobem pochówku, a potem też wytykanie tego i wyśmiewanie przez mieszkańców sąsiednich prowincji (Mazowsza) i miastowych doprowadziły do wyparcia ze świadomości, a pewnie często po prostu do zachowania tej wiedzy „dla siebie”. Pytającym z zewnątrz opowiadano bajki. Różne były przyczyny istnienia takich cmentarzy. Głównie późna chrystianizacja. Ale też względy finansowe. Daleko było i kosztownie do cmentarzy kościelnych.

Taki zwyczaj chowania zmarłych poza oficjalnymi cmentarzami dotyczył całego pograniczna polsko-rusko-litewskiego. Ksiądz Piotr Aleksander Zaborski, który w 1672 roku został proboszczem w Częstoborowicach (w lubelskim), pisał w kronice tej parafii: „pogrzeby umarłych, jak nastałem do Częstoborowic, całe w polach pod figurami odprawiali, i tam się pogrzebli; mało kto do kościoła na cmentarz przyprowadził, choć i darmo pochować obiecowałem, to po staremu, na cmentarz nie prowadzono, tylko pod figurę w pole, racyją tego dodając, że rodzicy, krewni stryjowie, wujowie tam leżą. Ledwie ich od tego zwyczaju odwiodłem, że się teraz na cmentarzu chowają przy kościele, i kto kiedy przyjedzie do pogrzebu, nie trzeba mu mówić tylo daj, boby z cmentarza z trupem pojechał w pole pod figurę: tym się kontetować, co z dobrej wolej swojej położy.” Sprawozdanie z kontroli cmentarzy w diecezji wigierskiej w 1811 r. informuje, że proboszczowie raportują, iż parafianie chowają zmarłych w różnych miejscach, pod krzyżami, w polu, w lesie, pod lasem, często w miejscu bez żadnego ogrodzenia, niekiedy otoczonym rowami. Synod wileński w 1744 roku za grzebanie zwłok poza cmentarzem karał trzymiesięcznym zakazem wstępu do kościoła. Trzeba też powiedzieć, że plebani nie zawsze uczciwie informowali zwierzchników (biskupów), którzy ciągle ponawiali nakazy walki z tymi zwyczajami. Dla świętego spokoju i aby wykazać się sprawnością informowali nieraz kurię, że problem w swojej parafii rozwiązali, a nie było to prawdą. Walczyły z tym również władze. W I Rzeczpospolitej praktycznie nie ewidencjonowano zgonów. Po III rozbiorze (1795) ówczesne woj. podlaskie znalazło się w granicach królestwa Prus. Sprawna administracja pruska starała się zaprowadzić w tym zakresie porządek. Nowoczesne państwo chciało wiedzieć, ilu ma mieszkańców, podatników, poborowych. Wprowadzone zostały wysokie kary za zatajanie brzemienności i porodu oraz za dzieciobójstwo. Skutkiem tego był pozorny wzrost umieralności niemowląt. W latach 1801-1805 27% wszystkich zgonów stanowiły zgony niemowląt. Wcześniej 15%. Nie prowadzi to do wniosku, że zaczęło umierać więcej dzieci, lecz że pojawiła się skrupulatniejsza ewidencja. Władze narzuciły też parafiom bardziej szczegółowe zasady rejestracji metrykalnej, w tym zgonów. Po pokoju w Tylży (1807) r. region został przyłączony bezpośrednio do Rosji. Władze carskie kontynuowały zabiegi mające na celu wykorzenienie nieformalnych pochówków, ale mogiłki istniały jeszcze w wielu wsiach praktycznie przez cały wiek XIX, a czasem i do początków XX wieku. Teren Podlasia to była zachodnia granica zasięgu mogiłek. Na Litwie i Białorusi problem był jeszcze większy. Oskar Kolberg pisał w II poł. XIX w.: „Mogiły na Białej Rusi pospolicie w gajach bywają. Groby oddalone od cerkwi, w polu, noszą nazwisko mogił, a cmentarzem właściwie nazywają tam miejsce otaczające cerkiew, gdzie się pospólstwo nie grzebie.”

Inną ciekawostką tych podlaskich nieformalnych cmentarzy jest to, że groby oznaczane są kamiennymi stelami (kamieniami), często bez żadnych znaków albo tylko z wyrytymi krzyżami, jak na steli z Pieniek. Widać je na załączonym zdjęciu z lat 70. Dlatego krzyż, a nawet dwa krzyże (jeden jest teraz złamany) są nietypowe. Knyszewicze to była na te strony wieś bogata. Mieszkańcy byli osacznikami. Więc może stąd trudniejszy do wykucia krzyż, chociaż tylko dwa. Nawet gdy zaczęto się już gremialnie chować na oficjalnych cmentarzach, to długo jeszcze noworodki, wykluczonych ze społeczności albo po prostu biednych, chowano na mogiłkach. Nawet dziś zdarzają się współczesne nielegalne mogiłki. Sam natknąłem się podczas włóczęgi nad Biebrzą. Trzeba jednak przebrnąć do wiosek przez rozlewiska i bagna.

Wracając do cmentarza w Knyszewiczach. Wspomniane badania archeologiczne dowiodły, że pochówki nie były związane z epidemią lecz dotyczyły "normalnych" zgonów. Ciała chowano w drewnianych prostych trumnach lub tylko owinięte w całun. Przy niektórych znajdowane drobne monety wkładane w rękę lub na usta. Gównie tzw. boratynki. Prawdopodobnie pełniły funkcję "obola zmarłych" ("obola Charona), czyli miały pomóc duszy w poruszaniu się w zaświatach i zabezpieczyć w ten sposób żywych przed powrotem duszy między nich. Istnienie takiego zwyczaju to również objaw późnej chrystianizacji. Monetki pozwoliły również na datowanie pochówków. Boratynka to popularna nazwa szeląga bitego po szwedzkim Potopie w latach 1659–1668 i były w użyciu w głąb XVIII wieku. Nie oznacza, to że cmentarz przestał być używany w XVIII w. Mógł wraz z zakorzenianiem się chrześcijaństwa zaniknąć zwyczaj obdarowywania zmarłych monetą. W ramach wspomnianego programu badawczego przeprowadzono też prace na podobnych cmentarzach (mogiłkach) z nagrobnymi stelami w Harkawiczach gm. Szudziałowo (fot. 4 i 5) i Pieńkach gm. Michałowo (fot. 6). Również te mogiłki uważano za rudymenty cmentarzy cholerycznych (epidemicznych). Badania dowiodły jednak, że to tak ze klasycznie nieoficjalne (nielegalne) podlaskie mogiłki. Szczątki pochowanych tam osób nie wykazywały oznak chorób zakaźnych powodujących epidemie. Sprawozdanie z badań w formie rozmowy video uczestników projektu można zobaczyć na najpopularniejszym filmowym serwisie internetowym na kanale "Archeologia Żywa" pod tytułem: "Mogiłki pogranicza. Cmentarzyska ze stelami na Podlasiu - H. Lepionka et al."