Kurek Wrocławski

Z Silesiacum
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania
Kurek Wrocławski, Hahnenkrähe
1. Ulica Legnicka (Frankfurter Straße) w kierunku centrum, po lewej Kurek Wrocławski, koniec lat 30. XX w.
Kurek Wrocławski w 1824 r.
2. Kurek Wrocławski, ryc. z 1824 autorstwa Heinricha Mützela
Kurek Wrocławski ok. 1830 r.
3. Kurek Wrocławski, widok ok. 1830 r.

Kurek Wrocławski (Hahnenkrähe - pianie koguta). Nieistniejąca kapliczka słupowa z XVI w., stojąca niegdyś przy drodze od Bramy Mikołajskiej w kierunku zachodnim, w miejscu dzisiejszego zbiegu ulic Legnickiej i Zachodniej. Kurek wiązany był niekiedy z odparciem ataku Tatarów na Wrocław w 1241 r. i pojawiała się co do niego incydentalnie nazwa kolumna tatarska czy tatarski pręgierz (Tataren Säule, Tartaren Säule). Kolumna tatarska to jednak inna figura, która stała w pobliżu dawnej Wieży Krupniczej przy Breitestraße (J. E. Purkyniego) i Münzstraße (ul. ks. W. Kraińskiego). Podobno było to miejsce pokuty cudzołożnic.

Kurek z XVI w. stał w miejscu swojego poprzednika. 7 listopada 1348 r. rajcy wrocławscy mieli przy nim witać Karola IV Luksemburskiego przybywającego do miasta po raz pierwszy jako król Czech I Niemiec[1]. Władca wjeżdżał od zachodu gdyż wcześniej był w Zgorzelcu.

Legendy

Legenda o rycerzu Henczku i jego żonie Matyldzie[2]

Legenda sięga do czasów piastowskich. W czasach panowania Henryka II żył rycerz Henczko. Mieszkał ze swoją żona Matyldą we Wrocławiu. Byli szczęśliwi i wystarczali sobie, nie dążąc do udziału w życiu dworu. Nie mogli jednak nie przyjąć zaproszenia księcia na wielkie uroczystości organizowane ku czci książęcej małżonki, które miały zgromadzić całą arystokrację księstwa. Gdy Henczko przyniósł informację o tym żonie, pękła struna w harfie Matyldy. Potraktowała to ona jako złą wróżbę i prosiła, aby pozwolono jest zostać w domu, "gdyż udział przyniesie więcej bólu serca niż radości.” Henczko tylko uśmiechnął się, uznając wiarę w takie znaki za przesądy. Lęki żony chciał ukoić, pokazując wspaniałe klejnoty, które kupił jej specjalnie na zbliżające się bale. Matylda dziękowała szczerze mężowi, ale jednak serce czuło niepokój, a w błyskach biżuterii widziała łzy. Poszła więc z mężem na uroczystości, na które składały się turnieje, uczta, bal aż do nocy. Zwracała powszechnie uwagę swoją pięknością, a szczególnie przyciągnęła wzrok Lutka (Leutka), marszałka książęcego dworu. Gdziekolwiek obróciła się Matylda, pojawiał się przy niej Leutko. Usługiwał, zapraszał do tańca. Nie mogąc się pozbyć natręta, poprosiła męża, aby ją zabrał do domu jeszcze przed zakończeniem balu. Niestety złe przeczucia pięknej Matyldy spełniły się. Zakochany Lutko wymyślił intrygę, mającą doprowadzić do pozbycia się męża. Z dworu przyszedł łaskawy list, zlecający Henczkowi misję do Konstantynopola. Rycerz nie mógł odrzucić niebezpiecznej ale zaszczytnej propozycji, chociaż namawiała go do tego żona. Podczas pożegnania przysięgali sobie wytrwanie w wierności. Matylda zawiesiła na szyi męża piękny srebrny krzyż, mający go chronić. Ustalili też, że krzyż będzie znakiem. Henczko będzie go nosił do śmierci. I tylko wtedy, gdy Matylda zobaczy krzyż bez ukochanego, uwierzy, że on nie żyje i jeżeli będzie musiała, poślubi innego.

Na wyjazd Henczka czekał Lutko. Niecierpliwie przystąpił do zabiegów, którymi chciał omotać samotną, młodą i piękną kobietę. Ta jednak niecierpliwie odrzucała jego awanse, nie chciała go też przyjmować w domu. Tymczasem książęcy poseł dotarł do Konstantynopola i wypełnił misję. Niestety gdy gotował się już do powrotu, zmogła go gorączka i przywiązała do łoża. Wysłał do księcia wieści, że wykonał pomyślnie polecenia, ale powrót opóźni się z powodu choroby. Prosił też o poinformowanie o tym żony. Wiadomości te przechwycił zarządzający dworem Lutko i powiedział Matyldzie, że jej mąż zmarł. Żeby stało się to pewnym faktem, wysłał swoich zauszników, aby zasadzili się na wracającego posła. Witalność rycerza pomogła mu zwalczyć chorobę i ze swoim pocztem opuścił islamską stolicę. Po drodze wpadł w zasadzkę zbirów Lutka. Żeby go odciągnąć od towarzyszy, jeden z nich, udając przypadkowe spotkanie na drodze, wdał się w rozmowę, napomykając, że jest z Wrocławia. Łaknący informacji z ojczyzny i o żonie zaczął wypytać podróżnego. Ten powiedział. "Piękna Matylda żyje w radości i przyjemnościach, odkąd pocieszył ją książęcy marszałek". Zanim zdumiony obraźliwą mową rycerz zdążył ukarać śmiałka za zniewagę, ten zaczął uciekać. Henczko rzucił się w pogoń. Uciekający poprowadził go w miejsce, gdzie zaczajona czekała reszta zbirów. Gromadnie napadli na niego i powalili mimo silnego oporu. Podążający za rycerzem członkowie jego orszaku odnaleźli tylko pogiętą i zakrwawioną tarczę, rozpoznając po herbie, że to tarcza ich wodza. Sam Henczko zniknął. Przestraszeni, że nie pomogli książęcemu wysłannikowi, skłamali księciu, że Henczko zmarł w chorobie, o której wcześniej donosił. Nieszczęśliwa Matylda nie mogła wątpić w prawdziwość smutnych wieści, bo podochodziły od towarzyszy męża. Pomimo że nikt nie przyniósł jej krzyża, okryła się żałobą. Tak minął pierwszy rok. Wielu znamienitych rycerzy z bliska i daleka robiło sobie nadzieje na zdobycie ręki pięknej Matyldy. Nie ustawał w zabiegach Lutko, wspierany teraz wstawiennictwem księcia, który widział w nim zabezpieczenie losu wdowy po swoim zaufanym rycerzu. Szlachetna kobieta pozostawała jednak nieutulona w żalu po ukochanym i odrzucała wszelkie propozycje. Do czasu.

Inskrypcja o katastrofie w 1529 r., kościół św. Elżbiety we Wrocławiu
4. Tablica inskrypcyjna o katastrofie w 1529 r.

Tymczasem pojmany Henczko został sprzedany do pogańskiej niewoli. Cierpiąc, tracił powoli nadzieję na uwolnienie. Któregoś razu leżąc na słomianym barłogu miał gorączkowe wizje. Ujrzał pełne wystrojonych ludzi i świątecznie przybrane wnętrze wrocławskiego kościoła. Otworzyły się wrota i weszła w stroju ślubnym Matylda, wsparta na ramieniu Lutka. Jej blada przygnębiona twarz kontrastowała z promieniejącym triumfem obliczem marszałka. Henczko rzucił się w ich stronę, ale opadła przed nim żelazna krata. "Gdzie ja jestem?" - zawołał, mocując się z przeszkodą. "Jesteś we Wrocławiu. Dziś jest dzień św. Jana i ślub pięknej Matyldy, a potem wielka uczta na zamku z tej okazji" - odpowiedziała mu stara żebraczka sprzed kościoła. Rycerz z dziką siłą jeszcze raz spróbował złamać opór krat i ten wysiłek go obudził. "Dzień św. Jana, to jutro. Och! Oddałbym szczęście wieczne za możliwość znalezienia się w rodzinnym mieście, aby zapobiec krzywoprzysięstwu". Ledwie wybrzmiały te straszne słowa, oślepiła go błyskawica, a z rozłupanego ubitego klepiska wyłoniła się olbrzymia czarna postać. "Jeżeli oddasz mi swoją duszę, przeniosę cię do bram Wrocławia. Twój koń czeka gotowy." Henczko zgodził się, ale postawił warunek. Przez całą podróż, aż do wrocławskiego Rynku chciał spać, aby nabrać sił przed prawdopodobną rozprawą z Lutkiem. Przystał na to Diabeł. Pomknęli w ciemności. Rycerz spał. Zbliżali się już do miasta, gdy Henczka zbudziło pianie koguta. Diabeł nie zdążył donieść śpiącego do bram miasta. Przegrał zakład. Zły upuścił Henczka. Ten pobiegł szybko do miejskiej fary, a tam rzeczywiście były już przygotowania do ślubu Matyldy z Lutkiem. Wyszły na jaw knowania marszałka. W pojedynku Henczko zabił Lutka. Połączona znowu szczęśliwie para opuściła Wrocław, osiedlając się w sudeckiej dolinie. Wcześniej jednak, na pamiątkę ocalenia swojej duszy, ufundował pomnik w miejscu, gdzie obudziło go pianie koguta i porzucił diabeł.

Legenda ta ma wersję związaną z kościołem pw. św. Elżbiety tuż przy Rynku. W 1529 roku w czasie wichury zawalił się na cmentarz przykościelny i okoliczne uliczki strzelisty wysoki hełm wieży kościoła zbudowany w latach 1482-1486 r. jako drewniana konstrukcja o wysokości 66 m, kryta blachą miedzianą i ołowianą. Legenda wyjaśnia tę katastrofę złością Diabła po przegranej. Zerwał on hełm z wieży i cisnął nim o ziemię. Cała wieża była wysoka na 131 m i należała do najwyższych wówczas w Europie (współcześnie ma niecałe 100 m). W murze wieży znajduje się inskrypcja wykonana w 1557 r. przez Bonawenturę Roesslera opisująca katastrofę. Pod napisem jest przedstawianie upadającej wieży, przy której widać frunące osoby. Nie jest to jednak oszalały ze złości diabeł, lecz podtrzymujące hełm anioły (fot. ). Kilka lat wcześniej wrocławską farę przejęli protestanci i katoliccy księża z Ostrowa Tumskiego rozpuszczali informację, że to kara niebios za zabranie im kościoła, z kolei protestanci twierdzili, że to opatrzność niebieska sprawiła, iż nikt nie zginął. Tak narodziła się legenda o aniołach, które sfrunęły z nieba i położyły spadający hełm na ziemi, aby nie wyrządził nikomu krzywdy.

Legenda o kołodzieju[3]

Pochodzący z Leśnicy Ginst pracował jako czeladnik kołodziejski we Wrocławiu. W rodzinnej miejscowości miał narzeczoną, której przysięgał miłość i lojalność, ale ponieważ oboje byli biedni, na razie nie mógł się ożenić. Pewnego dnia powiedział do ukochanej: „Wyjadę zarabiać za granicę, abym mógł zaprowadzić Cię do ślubnego ołtarza." Zawiązał swój tobołek i ruszył w drogę. Dziewczyna dała mu przy pożegnaniu pierścionek, mówiąc: „Dopóki ten pierścień jest na twoim palcu, możesz być pewien mojej lojalności”. Po tym pozwoliła mu odejść.

Podczas wędrówek po odległych krainach czeladnik był m.in. w Polsce i w Rosji. Tam wpadł w kłopoty i został aresztowany. Zesłano go na na Syberię, gdzie przez dwadzieścia długich lat musiał znosić ciężką pracę w kopalniach. W samotnych godzinach, daleko na Wschodzie, rozmyślał o swej miłości w ojczyźnie. Pewnego razu nieszczęśliwie podczas pracy pękł mu pierścień i spadł z palca. Ze smutkiem przypomniał sobie słowa ukochanej. Załamany przeżywał nieszczęście do tego stopnia, że pragnął umrzeć z rozpaczy. Na wpół nieświadomie z ust wyszło wołanie: "Gdybym tylko mógł spojrzeć na ciebie jeszcze raz, Najmilsza, oddałbym swoje zbawienie”.

Ledwie słowa te popłynęły w powietrze, stanął przed nim we własnej osobie pan złych duchów, Szatan. "Dobrze", powiedział, "ale życzenie powinno spełnić się natychmiast, bo jutro twoja panna młoda ma ślub, gdyż wierzy, że nie żyjesz. Jeżeli teraz przekażesz mi swoją duszę, zdążysz być już rano w swojej ojczyźnie". Nie zastanawiając się długo, czeladnik zawarł pakt z diabłem. "Jeżeli znajdę się we Wrocławiu, zanim kogut pierwszy raz zapieje, masz moją duszę". "Zły" chętnie przystał na tę propozycję. O północy "Czarny" załadował Ślązaka na ramiona i popędzili jak wicher przez kraje, miasta i lasy. Im bliżej był czeladnik ojczyzny, tym czuł większy niepokój. Widząc Wrocław, pasażer zaczął nasłuchiwać koguta. Zanim diabeł zdążył wylądować, kur zapiał. Zły, że przegrał, zrzucił czeladnika na ziemię i uciekł.

Podróżnik w pośpiechu pobiegł do domu. W Leśnicy ujrzał wielu wystrojonych ludzi zmierzających do kościoła. Ostatkiem sił przyspieszył i wpadł do świątyni. Bez tchu zatrzymał się koło narzeczonych, stojących przed ołtarzem, aby zawrzeć święty węzeł małżeński. Zaskoczenie i zdumienie dziwnym zachowaniem nieznanego mężczyzny ogarnęły zgromadzonych. Tymczasem on pokazał pannie młodej pęknięty pierścionek, który otrzymał od niej przed laty i opowiedział swoją historię. Ukochana, płacząc, rzuciła się na szyję czeladnika, bez żalu porzucając pana młodego. Wszyscy obecni wielce uradowali się z powodu tak cudownego zdarzenia (autor nie wspomina o reakcji porzuconego). Duchowny radośnie złożył ręce i pobłogosławił związkowi zakochanych. Czeladnik pokajał się za swój pakt z diabłem. Został mistrzem oraz dobrym i bogobojnym ojcem rodziny.

Ku pamięci i z wdzięczności, w miejscu, gdzie Bóg uwolnił go z mocy diabła, ufundował figurę, którą można oglądać do dziś, a ludzie nazywają ją "Pianie koguta" (Hahnenkrähe).

Legenda o zakładzie rycerza z diabłem[4]

W swoim przewodniku po Wrocławiu z 1937 r. Fritz Wiedermann wspomina krótko o lokalnej legendzie dotyczącej Kurka Wrocławskiego, według której pewien rycerz zawarł pakt z diabłem, aby ten przeniósł go ze Wschodu do Wrocławia w ciągu jednej nocy. Diabeł przegrał zakład, gdyż kur zapiał jeszcze przed bramami miasta. Opowieść może być skróconą wersją legendy o Henczku.

Ten artykuł jest w fazie tworzenia



Przypisy

  1. Fink Erich, Geschichte der landesherrlichen Besuche in Breslau, Breslau 1897, s. 15.
  2. Na podstawie Franz Agnes, Erzählungen und Sagen: gesammelt von Agnes Franz. Leipzig: 1825 oraz Nickel Walter, Die öffentlichen Denkmäler und Brunnen Breslaus, Breslau: 1938, s. 15-16 i Preussens Vorzeit, oder historische Unterhaltungen, Gemälde und Sagen aus der Vorzeit von Städten, Burgen, Schlössern, Klöstern und Dörfern, Dritter Band, Berlin und Leipzig: Heymann, 1836, s. 226-231.
  3. Na podstawie Enderwitz Fritz, Breslauer Sagen und Legenden : gesammelt und nacherzählt, Breslau: Priebatsch's Verlag, 1921, s. 7-10.
  4. Wiedermann Fritz. Kennst du das Schöne Breslau? Ein Wegweiser für Fremde, ein Berater für Breslauer und ein Führer zu den Schönheiten und Kunstwerken unserer Stadt Breslau. Breslau: 1937, s 59.

Literatura

  • Antkowiak Zygmunt. Pomniki Wrocławia. Wrocław: Ossolineum, 1985, s. 10-12.
  • Antkowiak Zygmunt. Wrocław od A do Z. Wrocław: Ossolineum, 1997, s. 219.
  • Dobrzyniecki Arkadiusz. Kurek Wrocławski W: Atlas architektury Wrocławia, tom II. Wrocław: 1998, poz. 618.
  • Dobrzyniecki Arkadiusz. Kurek Wrocławski W: Encyklopedia Wrocławia. Wrocław: 2006.
  • Enderwitz Fritz. Breslauer Sagen und Legenden : gesammelt und nacherzählt. Breslau: Priebatsch's Verlag, 1921, s. 7-10.
  • Franz Agnes. Erzählungen und Sagen: gesammelt von Agnes Franz. Leipzig: 1825.
  • Gomolcky Daniel. Der kurtz-gefaßte Inbegriff Der vornehmsten Merckwürdigkeiten In der Kayser- und Königl. Stadt Breßlau, In Schlesien. 1734, s. 71.
  • Klapper Joseph. Schlesische sagen älterer Zeit. Mitteilungen der Schlesischen Gesellschaft für Volkskunde. 1938, XXXVII, s. 1-61.
  • Kobel Oskar. Sagen aus Schlesien. Husum: 1985.
  • Lipoński Wojciech. Rochwist i palant. Studium etnologiczne dawnych polskich sportów i gier ruchowych na tle tradycji europejskiej. Poznań: 2004.
  • Łagiewski Maciej. Ze wschodu na zachód. W Wrocław. Wędrówka przez wieki. Ludzie, miejsca, wydarzenia. Wrocław. 2018, s. 227-230.
  • Kłodnicki Wojciech, Kłodnicki Zygmunt. Podania i legendy. W: Dziedzictwo kulturowe Dolnego Śląska. Wrocław: Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, 1996, s. 49.
  • Kwaśniewski Krzysztof. Legendy Wrocławskie i dolnośląskie. Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 2015.
  • Kwaśniewski Krzysztof. Niektóre obrzędy ludowe dawnego Wrocławia. Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka. 1961, XVI/1, s. 54-64.
  • Kwaśniewski Krzysztof.Wrocław jakiego nie znamy. Wrocław: Ossolineum, 1972.
  • Lutsch Hans. Die Kunstdenkmäler der Stadt Breslau. Breslau: von Wilh. Gottl. Korn, 1886, s. 127.
  • Nickel Walter. Die öffentlichen Denkmäler und Brunnen Breslaus. Breslau: 1938, s. 15-16.
  • Preussens Vorzeit, oder historische Unterhaltungen, Gemälde und Sagen aus der Vorzeit von Städten, Burgen, Schlössern, Klöstern und Dörfern. Zebrał Reiche Fr. Dritter Band. Berlin und Leipzig, Heymann, 1836, s. 226-231.
  • Schlesien. Illustrierte Zeitschrift für die Pflege heimatlicher Kultur. Jg. 3 (1909/1910), s. 256, 257.
  • Vespertinus R. B., Selt F. Sagen aus Breslaus vorzeit. Breslau: 1833.
  • Wanderungen durch das alte Breslau. Neue Breslauer Zeitung, Beilage zu Nro. 4. 6 Januar 1821.
  • Wiedermann Fritz. Kennst du das Schöne Breslau? Ein Wegweiser für Fremde, ein Berater für Breslauer und ein Führer zu den Schönheiten und Kunstwerken unserer Stadt Breslau. Breslau: 1937, s 59.
  • Wrocław. Przewodnik po dawnym i współczesnym mieście. Red. Roszkowska Wanda. Warszawa: "Sport i Turystyka", 1970, s. 255.
Publikacja - 2020 r.
Aktualizacja - 2020 r.