Polesie
KRZYŻ[1]
W życiu religijnem Poleszuka dużą rolę odgrywają przedmioty kultowe, z pośród których na pierwsze miejsce wysuwa się krzyż.
Chrest świaciej za ùsiô, silniej ùsiàkaje siły i za üsio daróżej. Màci, jak paczepić chreścik dziciàtku na szyjcy abó pakładzie ü lùlku, to jeno z im i zradniłosia na üwίèś swoj wiek. Żywuczy chryszczónym czaławiekam niikóli z im nie razłuczajecsa; z im ràzam schodzić ύ mohiłu i adtùl jeszcze żńrycsa za swahó drùha Chrestà nie trèba i świacić, bo jehô Chrystós paświaciń swajèju krôùju.
Krzyż, jeśli we wsi jest tylko jedna ulica, stoi przed wsią, a niekiedy na obydwu końcach osiedla, często i zdala od niego — na rozstajnych albo krzyżowych drogach (razdarożże albo ρierechrèstka). We wsi wznoszą krzyż w miejscu przecięcia się, względnie rozwidlenia dwu lub więcej ulic.
Krzyże robią najczęściej sosnowe albo dębowe, a bardzo rzadko z innego drzewa. Od końców ramion ku wierzchołkowi krzyża przytwierdzają dwie deseczki, tworzące rodzaj dachu (nakryć chrest), a mniej więcej w połowie wysokości wcinają ukośnie poprzecznicę, nieco krótszą i cieńszą od ramion, zastępując ją niekiedy drabinką. Na przekrzyżowaniu często umieszczają obraz ukrzyżowanego Chrystusa (Światoje Razpiaćcie), Matki Boskiej (Màcier Βόżaja) lub jakiegoś świętego — patrona wsi (światy uhôdηik). Nad obrazem i poniżej wieszają ręczniki wyszywane lub kawałki jednobarwnej tkaniny, jako wota, osobiste lub zbiorowe, dla odwrócenia klęsk żywiołowych. Wznoszą również krzyże na mogiłach (mahilny chrest). Kto go nie postawi, ten nie tylko ciężko grzeszy, ale naraża się i na to, że po upływie czterdziestu dni od pogrzebu będzie brutalnie przez zmarłego napastowany. To też kto nie może postawić odpowiedniego krzyża jednocześnie z pogrzebem, stawia jakikolwiek tymczasowo.
Krzyża nie wolno przenosić z jednego miejsca na drugie, a jeżeli, wskutek gnicia u dołu, zwali się, wtedy trzeba postawić nowy z tego samego drzewa. Stary może zgnić na miejscu, można zeń zrobić mniejszy krzyż na mogiłę żebraka lub spalić, nie korzystając z tego ognia, a popiół zakopać koło nowego krzyża.
Chrestà pierestawić na druhóje mieścce niemóżna, a zruibać, to wièlmi wieliki hrech i Boh takóho ancychrysta zàraz pakaràje.
Oś nasztó daleko szukać: kaliś Nasówiczu (jeden z pracowników pruszyńskiej smolarni) anhieł ü śnie skazàu, sztob jon pastàwiù chrest na razdaróżży, dzie ad reczyckaho szlàchu pawarótka czèrez Bùdziszcze idzie ü Hudôù. Jon jètak i zrabiù; i ciepièr jeszczè żyń Szaciło, leśnik, toj szto jemù pamahàù ύ jètaj spràwi. Chrest sabiè stajàù, ùsie chto tôlki jèchaù abô iszôù to, jak wiedziècsa miż chryszczônymi ludźmi, skidàû szàpku i chrysciùsia. Lùdzi prywykli i ràdawalisia, bo bacz niedaleka zawód, a tamże smalanàje nieczysta ja siła arùduje, dak ciepièr, bajàuszysia światoho chrestà, mieńsz robić kapaści. Aż oś nastała wola (uwłaszczenie), a dàlej miecież (powstanie), dak tróchi pażdàùszy najechało usielakaho naczàlstwa i papoü da ùziàli daj üwies naród ù Dubrôwicy, ü Izbinie i ü Wielikim Barù pierewiernùli na rńśkuju wièru, kaścioł pierechryściłi na cèrkwu, a paśla pryczepilisia i da chrestà. Jeta — każuć — waroży chrest, pański, jon niesprawiedliwy chrest, dak trèba jehô zrubàc.
— Chto achwôtnik zrubàc ehrest?! — kryknuü stanawy prystaü, a ùsie maùczàc. Jon druhi i trèjci raz hàrknuù tak sàma, a ùsie by nàcze wady pôunyje raty panabiràli. Tahdy prykazàù starszyniè (wójt gminy) prymùsié tahô, na kahô màje nadzièju, sztob rubàù, a starszynà da mieniè każe:
— Tyż śmielej za ùsich, dak biery sakièru i rubàj.
— Mieniè — ku — trèjczy chryścili: raz chryścm ksiondz, druhiraz wyskub (biskup) mindzawàù (bierzmował), a ciepièr (hrechczy dwà) pierechryścm pop, dak ja bezbożnikam nie bùdu.
— I nichto nie bùdzie! — kryknuli ùsie ύ adzin hółas.
I usie my aszukàlisia, bo oś wystupiù dubrowicki Kalènik Łabada daj idziè k chrestù. Tut my ùsie tak i abamlèli sa strachu, bo praczùli, szto ot zàraz zrôbicsa nièszto niedobraje — i zrabiłosia. Niebàwam chrest upàù a Kalènik staić, razkaràczyûszysia i nie warùszycsa, da tôlki marmycze jak nièmiec (głuchoniemy). Jehô pastawiło kołam (został sparaliżowany). Bezbożnika zabrali na sàni daj zawièzli ü Chwajniki da lazaretu. Tam jon pamarmytàù zo dźwie niedzieli, z rukàmi i nahàmi styłymi jak kolie, daj czôrtu addàù swoj pahànv duch[2]
Chrześcijanie podczas kłótni nie powinni robić brzydkich propozycyj, ze względu na to, że całują krzyż. Pogląd ów ilustrują takim przykładem:
Mużyk wioz stanawóho prystawa, Tatàryna. Padjeżdżajuć k siełu, aż staić chrest pierèd kôwaratam — mużyk skinuü szàpku i pierechryściiisia. Minùli siełó, a tam na razdaróżży znoü ehrest; jon znού skinuü. szàpku i chryścicsa, a prystaü każe:
— Jak tabiè nie nadajeś kłaniaesa ûsiàkoj dzierewiàszcy?
Mużyk maüczyc daj jèdzie dàlej, aż oś pry darózi staić hrùsza, a Taiàryn każe:
— Ot jeszczè adnà dzierewiàka, a ty czemù nie chryściszsia?
Mużyk maüczyc daj jèdzie, aż leżyć palèno, szto nièchto zahubiü wiezuczy drówa.
—Ot jeszczè adnà dzierewiàka, a ty czemù nie chryściszsia?
Mużyk uże niewycierpieü, da adwiernùûszysia każe:
— A wyż, wàszeje błaharódździe, kali da domu pryjèdziecie, to jak zdarówajeciesie z żónkaju? calùjecie jejè ü mordu czy ü sràku?
Tatàryn tak i üskipieü; schapiüsia daj bólezno pabiü chryszczônaho czaławieka za pràudu.
Krzyż, to jedyna potężna broń przeciw djabłu. Uciekàje jak czort ad chresta — mówi przysłowie, to też, według mniemania Poleszuka, krzyż powstał tylko po to, żeby człowiek miał czem odpędzać nieczystą siłę.
Jakby Boh nie daü chrestà, tob czaławieku za czórtam nièlha byłób żyć na świeci.
Mówi też często:
Ad czorta je chrest, a ad lichóho czaławieka nie adchryściszsia, nie admóliszsia.
Nietylko krzyż ma moc, która paraliżuje djabelską działalność, ale i każde inne przekrzyżowania. Djabeł unika okna, gdyż rama przypomina mu krzyż; również i stół na krzyżakach. Nie włazi do chaty przez komin od łucznika ze względu na kratę wiszącą pod nim; boi się brony i wielu innych przedmiotów.
Przypisy
- ↑ Cytat z Czesław Pietkiewicz. Kultura duchowa Polesia Rzeczyckiego
- ↑ Opowiadał Kastul z Wielkiego-Boru. Wypadek ten, potwierdzony i przez innych świadków, miał miejsce o 1 1/2 kilometra od Pruszyna, gdzie wtedy mieszkałem, mając 10 lat. Było to w końcu r. 1865, po wprowadzeniu prawosławia w jedynych w tej okolicy trzech wsiach katolickich. Opisany wypadek z Kałenikiem Łobodą zrobił wstrząsające wrażenie. Pamiętam dobrze tego człowieka, jak i jego ofiarę — krzyż, który po ścięciu spoczywał przy sośnie, oparty jednem ramieniem o ziemię i nareszcie spłonął w jesieni 1867 r., podczas pożaru w lesie.