Wrocławski żarłok

Z Silesiacum
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania
Obżartuch
Obżartuch

Człowiek żarłok

Na wrocławskim jarmarku 200 lat temu

W swoim Dzienniku wrocławskim (Biblioteka Uniwersytecka, IIa S. 2264) Steinberger opowiada o osobliwym obżartuchu, który w 1701 roku pokazywał się za pieniądze na jarmarku. Do opisu dołączony jest obrazek, który ów obżartuch rozdawał ludziom — wczesna forma reklamy. Relacja ta rzuca tak wyraziste światło na surowsze i mniej wrażliwe czasy minione, że nie chcemy jej naszym czytelnikom przemilczeć. F. Landsberger

Oto ta relacja:

Roku Pańskiego 1701, 27 października, na jarmarku św. Elżbiety, przed Bramą Oławską, można było za opłatą zobaczyć ludzkiego obżartucha. Wstęp kosztował 1 srebrnego grosza. Był to młody, silny człowiek w wieku około 20 lat, pochodzący z Czech, niskiego wzrostu i bladej cery, o naprawdę odrażającym wyglądzie. Miał głęboko osadzone oczy, zapadnięte policzki, wielkie usta i szczupłą sylwetkę.

Pożerał surowe mięso, ryby, drób wraz z piórami. Wziął żywego królika, odgryzł mu ogon, rozerwał skórę zębami i pożarł go z sierścią. W międzyczasie połykał zamiast ogórków dość duże kamienie, z których niektóre miały niemal wielkość orzecha włoskiego — i to w takiej ilości, że przy dotknięciu jego brzucha można je było poczuć i usłyszeć, jak grzechoczą.

Pożerał też filcowe kapelusze, peruki, sukno, skórę, pakuły, martwe koty i psy — co było przerażającym widokiem. A w Berlinie miał się nawet przechwalać, że jeśli dostanie 30 do 40 reichstalarów i osiem dni czasu, to zje w całości — razem z ubraniem i kośćmi — świeżo powieszonego człowieka…

Domagał się jednak do każdego posiłku 20 kwart dobrego piwa i tyle samo kwart wina. Potrafił zjeść całą baranią nogę wraz ze skórą i kośćmi w ciągu pół kwadransa.

Jego napojami były piwo i gorzałka, do której miał szczególne upodobanie — dlatego trzeba go było od niej powstrzymywać, ponieważ jego brat, który miał podobne skłonności, zapił się na śmierć właśnie gorzałką…

Za Schlesische Monatshefte, 1928, Jg. 5,