Plik:Rosina von Nimptsch druk funeralny.jpg: Różnice pomiędzy wersjami

Z Silesiacum
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania
Nie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
 
Linia 1: Linia 1:
Pierwsza strona  panegiryku żałobnego zamówionego u Christopha Kölera przez Ernsta von Nimptscha w związku ze śmiercią jego drugiej żony Rosiny z domu von Bock w 1643 roku.
Pierwsza strona  panegiryku żałobnego zamówionego u Christopha Kölera przez Ernsta von Nimptscha w związku ze śmiercią jego drugiej żony Rosiny z domu von Bock w 1643 roku.
„Strumień łez i pocieszenia”
Dostojnego, szlachetnego i wielce poważanego Pana Ernsta von Nimptsch, z Reversdorff, Alten Schönaw, Schwarzbach i Klein Wandrieß, poborcy podatkowego Księstw Świdnickiego i Jaworskiego, obecnie boleśnie strapionego wdowca,
z powodu przedwczesnego i śmiertelnego odejścia Szlachetnej, wielce cnotliwej i pełnej zalet Pani Rosiny z domu Böck, drugiej małżonki jego najdroższego serca,
która dnia 22 listopada roku bieżącego 1643 w Breslau została złożona do szlachetnej krypty rodu Nimptschów przy kościele św. Elżbiety,
z ręki spisany przez Christophorusa Colera, profesora przy św. Elżbiecie.
W Breslau drukował Georg Baumann.
Wielmożnego, Czcigodnego i Znamienitego Pana Ernsta von Nimptsch / na Reversdorff / na Alten Schönaw / Schwarzbach / i Klein Wandrieß/
Szanownego Poborcy Podatkowego Księstw Świdnickiego i Jaworskiego, teraz po raz drugi w głębokiej żałobie wdowca.
Z powodu przedwczesnego, śmiertelnego odejścia
Wielmożnej, Wielce Szanownej i Cnotliwej Pani
Rosiny Nimptschin/
z domu Böckin/ jego najukochańszej drugiej małżonki:
Która 22 dnia miesiąca winobrania [października] bieżącego roku 1643 we Breßlaw przy [kościele] św. Elżbiety w szlacheckiej krypcie Nimptschów została pochowana /
ułożone ręką
CHRISTOPHORUMA COLERUMA
profesora przy [kościele] św. Elżbiety.
We Breßlaw drukował Georg Baumann.
I jako turkawka grucha<br>
od jutrzenki po noc całą,<br>
po pustyniach się tuła,<br>
gdy wdową uczyniona została,<br>
i małżonka swego miłego,<br>
wraz z dawną pieczą utracić musi –<br>
tak i was, Wielmożny Panie,<br>
ozdobo szlachetnego stanu,<br>
przenikliwy ból ugodził,<br>
jako twarda strzała w serce zranione,<br>
gdy szafir czystej cnoty,<br>
ów, co był rozkoszą oczu waszych,<br>
słońce swego żywota zakrył.<br>
Był to ongi dawny związek serc,<br>
który was pierwsza wierność spoiła;<br>
choć nigdy w głębi nie został uleczon,<br>
teraz na nowo się odradza:<br>
i stara rana na powrót się otwiera,<br>
bo nowa dola was dotknęła.<br>
Gdy Lucyna dwójnie rozwiązała pas,<br>
i owoc swego żywota na świat podała,<br>
wówczas Kloto przecięła nić,<br>
co już była wprzód na krosnach zaczęta,<br>
tak iż utraciła ducha i żywot,<br>
który swym dzieciom była udzieliła.<br>
Choćby mąż pił mleko<br>
z dzikiej tygrysicy,<br>
i w puszczy był wychowany<br>
przez lwy-rodziców od niemowlęcia –<br>
i w duszy, i w myśli, i w sercu<br>
cios taki musiałby boleć!<br>
A gdyby Timantes sam powstał,<br>
mistrz z onych dawnych wieków,<br>
nie zdołałby pojąć w duchu,<br>
jak wielka twa żałość.<br>
Przeto musiałby zakryć oblicze,<br>
którego ręka wyrazić nie potrafi.<br>
Nieustannie w uszach waszych brzmi<br>
ta pierwsza wierność – Schlieswitzowa,<br>
a teraz i druga zgasła, <br>
różane słowo – Rosina: <br>
która niczym różyczka na łodydze <br>
w purpurze swej kwitła. <br>
Z rana jaśniała pięknie w rosie, <br>
ukazując barwny swój strój; <br>
w południe już widzieliście ją więdnącą,<br>
gdy spalił ją żar słońca.<br>
O zmierzchu zaczęła się zamykać,<br>
aż wicher z niej wszystko wydarł.<br>
A gdy nocą do łoża się kładziecie,<br>
staje wam przed obliczem;<br>
a gdy z poranku powstajecie,<br>
blask jej oczu wam świeci.<br>
Cokolwiek przedsiębrać zaczniecie,<br>
ona wciąż w waszej pamięci mieszka.<br>
Ponieważ już nie siedzi przy was,<br>
i długiego czasu wam nie skraca,<br>
przeto i picie, i pokarmy,<br>
czym jej wdzięk niegdyś przyprawiał,<br>
teraz gorzknieją i przesolą się,<br>
smucą, mieszają i smak tracą.<br>
Szukacie jej jeno w myślach,<br>
jako serca swego i podpory,<br>
alić w granicach żywota<br>
nie wróci ona spod mocy śmierci<br>
do was na powrót:<br>
daremne tedy jest to żądanie.<br>
Ach, gdyby jeno była nadzieja,<br>
nie szczędzilibyście żadnego kroku:<br>
jako Orfeusz swą pieśnią<br>
Eurydykę nazad przywoływał,<br>
i jako Herkules z wielkim mozołem<br>
za Hylasem swym wołał.<br>
Słońce co dzień zachodzi,<br>
a wszakoż z poranku powstaje;<br>
żaden śmiertelny nazad nie wraca,<br>
kto raz bieg żywota domyka,<br>
aż Bóg w dzień on ostateczny,<br>
cały świat przed Sąd swój wezwie.<br>
Lecz wasza miłość nie skonała,<br>
ona duszą żyje przy Bogu;<br>
i ma to, co jej Chrystus nabył,<br>
szczęśliwość przez śmierć swą krwawą.<br>
Tu jej chwała zielono się jawi,<br>
jako świeży cedr rozkwita.<br>
W sercu waszym stoi wyryte<br>
jej niezagasłe wspomnienie,<br>
które znów i znów się roznieca,<br>
niosąc żałość i trwogę sercową,<br>
co się z sobą snadnie łączą,<br>
lecz Zmarłej już nie zastąpią.<br>
Do tego możecie Najmilejszej przydać<br>
przez pamięć nowy blask,<br>
gdy jej żywot niejako nadacie<br>
w kamieniu wzniesionym,<br>
na którym wyryte być mają<br>
Miłość i Wierność z innymi darami.<br>
Ów kamień, co pierwszej waszej miłości<br>
przy świętej Elżbiecie postawion,<br>
niechaj i wspólny będzie ostatniej stracie,<br>
a cokolwiek tam w piśmie wyryto:<br>
co należało pani von Schlieswitzin,<br>
toż samo niech zdobi panią von Böckin.<br>
A iż obydwóm niewiastom<br>
ostatnią posługę czciście oddali,<br>
niechaj w Świątyni Sławy oglądają,<br>
a i wasz chwalebny imię się dołączy,<br>
żeście sobie pomnik wystawili,<br>
w którym obieście ujęli razem.<br>
Stoi oblicze obojga jednakowo malowane,<br>
co wam ich wierność na pamięć przywodzi;<br>
wszakoż jaśniej w oczach waszych świeci<br>
to sercem wyciśnione podobieństwo,<br>
i w młodych latoroślach widać,<br>
co z pnia ich dobroci wyrasta.<br>
Ich pochwała cnót na ziemi trwa,<br>
a dusza w wieczności się unosi;<br>
ciało w proch i popioły się obraca,<br>
a czasu Przemienienia czeka.<br>
Kto tak żywie i tak kona,<br>
u Boga i u ludzi chwałę sobie zjednywa.<br>




[[Kategoria:Wrocław w XVII wieku]]
[[Kategoria:Wrocław w XVII wieku]]

Aktualna wersja na dzień 18:17, 23 sie 2025

Pierwsza strona panegiryku żałobnego zamówionego u Christopha Kölera przez Ernsta von Nimptscha w związku ze śmiercią jego drugiej żony Rosiny z domu von Bock w 1643 roku.

„Strumień łez i pocieszenia”

Dostojnego, szlachetnego i wielce poważanego Pana Ernsta von Nimptsch, z Reversdorff, Alten Schönaw, Schwarzbach i Klein Wandrieß, poborcy podatkowego Księstw Świdnickiego i Jaworskiego, obecnie boleśnie strapionego wdowca,

z powodu przedwczesnego i śmiertelnego odejścia Szlachetnej, wielce cnotliwej i pełnej zalet Pani Rosiny z domu Böck, drugiej małżonki jego najdroższego serca,

która dnia 22 listopada roku bieżącego 1643 w Breslau została złożona do szlachetnej krypty rodu Nimptschów przy kościele św. Elżbiety,

z ręki spisany przez Christophorusa Colera, profesora przy św. Elżbiecie.

W Breslau drukował Georg Baumann.

Wielmożnego, Czcigodnego i Znamienitego Pana Ernsta von Nimptsch / na Reversdorff / na Alten Schönaw / Schwarzbach / i Klein Wandrieß/ Szanownego Poborcy Podatkowego Księstw Świdnickiego i Jaworskiego, teraz po raz drugi w głębokiej żałobie wdowca.

Z powodu przedwczesnego, śmiertelnego odejścia Wielmożnej, Wielce Szanownej i Cnotliwej Pani Rosiny Nimptschin/ z domu Böckin/ jego najukochańszej drugiej małżonki:

Która 22 dnia miesiąca winobrania [października] bieżącego roku 1643 we Breßlaw przy [kościele] św. Elżbiety w szlacheckiej krypcie Nimptschów została pochowana / ułożone ręką CHRISTOPHORUMA COLERUMA profesora przy [kościele] św. Elżbiety.

We Breßlaw drukował Georg Baumann.

I jako turkawka grucha
od jutrzenki po noc całą,
po pustyniach się tuła,
gdy wdową uczyniona została,
i małżonka swego miłego,
wraz z dawną pieczą utracić musi –
tak i was, Wielmożny Panie,
ozdobo szlachetnego stanu,
przenikliwy ból ugodził,
jako twarda strzała w serce zranione,
gdy szafir czystej cnoty,
ów, co był rozkoszą oczu waszych,
słońce swego żywota zakrył.

Był to ongi dawny związek serc,
który was pierwsza wierność spoiła;
choć nigdy w głębi nie został uleczon,
teraz na nowo się odradza:
i stara rana na powrót się otwiera,
bo nowa dola was dotknęła.

Gdy Lucyna dwójnie rozwiązała pas,
i owoc swego żywota na świat podała,
wówczas Kloto przecięła nić,
co już była wprzód na krosnach zaczęta,
tak iż utraciła ducha i żywot,
który swym dzieciom była udzieliła.

Choćby mąż pił mleko
z dzikiej tygrysicy,
i w puszczy był wychowany
przez lwy-rodziców od niemowlęcia –
i w duszy, i w myśli, i w sercu
cios taki musiałby boleć!

A gdyby Timantes sam powstał,
mistrz z onych dawnych wieków,
nie zdołałby pojąć w duchu,
jak wielka twa żałość.
Przeto musiałby zakryć oblicze,
którego ręka wyrazić nie potrafi.


Nieustannie w uszach waszych brzmi
ta pierwsza wierność – Schlieswitzowa,
a teraz i druga zgasła,
różane słowo – Rosina:
która niczym różyczka na łodydze
w purpurze swej kwitła.

Z rana jaśniała pięknie w rosie,
ukazując barwny swój strój;
w południe już widzieliście ją więdnącą,
gdy spalił ją żar słońca.
O zmierzchu zaczęła się zamykać,
aż wicher z niej wszystko wydarł.

A gdy nocą do łoża się kładziecie,
staje wam przed obliczem;
a gdy z poranku powstajecie,
blask jej oczu wam świeci.
Cokolwiek przedsiębrać zaczniecie,
ona wciąż w waszej pamięci mieszka.

Ponieważ już nie siedzi przy was,
i długiego czasu wam nie skraca,
przeto i picie, i pokarmy,
czym jej wdzięk niegdyś przyprawiał,
teraz gorzknieją i przesolą się,
smucą, mieszają i smak tracą.

Szukacie jej jeno w myślach,
jako serca swego i podpory,
alić w granicach żywota
nie wróci ona spod mocy śmierci
do was na powrót:
daremne tedy jest to żądanie.

Ach, gdyby jeno była nadzieja,
nie szczędzilibyście żadnego kroku:
jako Orfeusz swą pieśnią
Eurydykę nazad przywoływał,
i jako Herkules z wielkim mozołem
za Hylasem swym wołał.

Słońce co dzień zachodzi,
a wszakoż z poranku powstaje;
żaden śmiertelny nazad nie wraca,
kto raz bieg żywota domyka,
aż Bóg w dzień on ostateczny,
cały świat przed Sąd swój wezwie.

Lecz wasza miłość nie skonała,
ona duszą żyje przy Bogu;
i ma to, co jej Chrystus nabył,
szczęśliwość przez śmierć swą krwawą.
Tu jej chwała zielono się jawi,
jako świeży cedr rozkwita.

W sercu waszym stoi wyryte
jej niezagasłe wspomnienie,
które znów i znów się roznieca,
niosąc żałość i trwogę sercową,
co się z sobą snadnie łączą,
lecz Zmarłej już nie zastąpią.

Do tego możecie Najmilejszej przydać
przez pamięć nowy blask,
gdy jej żywot niejako nadacie
w kamieniu wzniesionym,
na którym wyryte być mają
Miłość i Wierność z innymi darami.

Ów kamień, co pierwszej waszej miłości
przy świętej Elżbiecie postawion,
niechaj i wspólny będzie ostatniej stracie,
a cokolwiek tam w piśmie wyryto:
co należało pani von Schlieswitzin,
toż samo niech zdobi panią von Böckin.

A iż obydwóm niewiastom
ostatnią posługę czciście oddali,
niechaj w Świątyni Sławy oglądają,
a i wasz chwalebny imię się dołączy,
żeście sobie pomnik wystawili,
w którym obieście ujęli razem.

Stoi oblicze obojga jednakowo malowane,
co wam ich wierność na pamięć przywodzi;
wszakoż jaśniej w oczach waszych świeci
to sercem wyciśnione podobieństwo,
i w młodych latoroślach widać,
co z pnia ich dobroci wyrasta.

Ich pochwała cnót na ziemi trwa,
a dusza w wieczności się unosi;
ciało w proch i popioły się obraca,
a czasu Przemienienia czeka.
Kto tak żywie i tak kona,
u Boga i u ludzi chwałę sobie zjednywa.

Historia pliku

Kliknij na datę/czas, aby zobaczyć, jak plik wyglądał w tym czasie.

Data i czasMiniaturaWymiaryUżytkownikOpis
aktualny16:13, 23 sie 2025Miniatura wersji z 16:13, 23 sie 2025867 × 1100 (155 KB)Michał Zalewski (dyskusja | edycje)

Poniższa strona korzysta z tego pliku: