Proces o zdradę stanu we Wrocławiu w 1490 roku
Artykuł Hans Becker, Ein Breslauer Hochverratsprozeß im Jahr 1490, tłum. Zalewski M., w Schlesische Geschichtsblätter. Mitteilungen der Vereins für Geschichte Schlesiens, 1921, 3, s. 37-42.
Proces o zdradę stanu we Wrocławiu w roku 1490
Część swojej pierwotnej siły wykorzystywali do pogorszenia sytuacji monarchy Niemiec, ale nie mniej pochłaniały ich ciężkie walki między sobą. Obowiązywały w nich role: prawowierny kontra heretyk, katolicy przeciwko husytom. Wciąż potężny, mimo ugodowej polityki soboru bazylejskiego, ruch husycki zdołał znaleźć w Jerzym z Podiebradów przywódcę, który obok celów religijnych, a czasem nawet tylko pod ich maską, dążył do celów narodowych: wzmocnienia elementu czeskiego w Czechach.
Stało się to powodem gwałtownego konfliktu między Czechami a Śląskiem. Władcy z dynastii luksemburskiej, zwłaszcza "ojciec Czech", błyszczący na firmamencie Karol IV, rozwinęli korzystną dla nacji niemieckiej działalność i byli w stanie zapewnić dominację elementu germańskiego w swoich krajach. Od dawna istniały bliskie stosunki między Czechami a Śląskiem, który rozpadł się na wiele małych księstw, stopniowo przechodzących pod zwierzchnictwo Czech. Książęta wrocławscy wymarli wcześnie i kraj znalazł się bezpośrednio pod koroną Czech, co okazało się dla niego wielkim dobrodziejstwem. Podczas gdy inne księstwa, a zwłaszcza społeczności miejskie, pozostawały zależne od rodowych domów panujących, co hamowało nie tylko samorządność, ale też utrudniało gospodarczy rozwój, we Wrocławiu magistrat przejął część suwerennych praw od znajdującego się daleko króla. Dzięki tej wolności miasto mogło dojść do rozkwitu, jaki miał miejsce pod koniec średniowiecza.
Ta dająca miastu nieocenione korzyści niezależność miała stać się jednak również przyczyną poważnych powikłań. Dodatkowo przyczyniła się do tego świadomość narodowa i ortodoksyjność wrocławian. Omawiane komplikacje wiążą się z imieniem króla Jerzego z Podieberadów, który zapewnił sobie uznanie cesarza Fryderyka III. Wspomógł go nawet w 1462 r., obleganego przez własnych krewnych w Wiedniu. Początkowo również papież był przychylny czeskiemu królowi, ponieważ miał nadzieję, że ponownie zwróci się on ku kościołowi rzymskiemu. Kiedy jednak Jerzy, aby utrzymać się w Czechach, stał się coraz bardziej zdecydowanym obrońcą sprawy husyckiej, ojciec święty musiał się obrócić przeciwko niemu. Pchali go ku temu też Ślązacy. Perspektywa nowej wojny husyckiej, pomimo okropności poprzedniej, nie była w stanie skłonić ich do ostrożności: potrafili przekonać papieża, aby ekskomunikował i usunął Jerzego z Podieberadów z tronu. Co więcej, zawarli sojusz z wyższą szlachtą czeską, która zjednoczyła się przeciwko królowi w Unii Zielonogórskiej, i tak przystąpili do otwartej walki przeciwko czeskiemu władcy.
Inicjatorką tych kroków była fanatycznie katolicka społeczność Wrocławia. Ostrożna rada nie była przeciwna pokojowi z Jerzym, jednak nacisk mieszczan spowodował ostateczne z nim zerwanie. Ale jeżeli Ślązacy myśleli, że heretycka skłonność króla Czech jest równoznaczna z jego wojskową i polityczną słabością, to bardzo się pomylili. Ich wysiłki, aby go obalić, były daremne. Aby osiągnąć swój cel, zawarli sojusz z Maciejem Korwinem, królem Węgier. Ten ostatni chętnie stanął do walki przeciwko Podiebradowi jako egzekutor nałożonej na niego ekskomuniki. Śląsk wpadł jednak z deszczu pod rynnę, ponieważ to jego mieszkańcy musieli ponosić koszty wojny, która odbywała się przeważnie na ich terytorium. W 1469 roku Maciej został wybrany przez katolicką szlachtę w Ołomuńcu na króla Czech. Został jednak zmuszony przez Jerzego, który musiał obronić się przed swoimi wrogami, do negocjacji pokojowych, podczas których ten ostatni zmarł 22 marca 1471 roku. Husycka partia wybrała na następcę Jerzego polskiego księcia Władysława, syna króla Kazimierza. Jednak także Maciej rościł sobie prawo do tytułu królewskiego w Czechach i potrafił podporządkować sobie kraje poboczne Czech, w tym również Śląsk.
Sojusz Śląska z królem Węgier wywołał szereg politycznych powikłań, których skutkiem był też tragiczny finał kariery jednego z najbardziej znaczących Wrocławian u schyłku średniowiecza, Heinza Dompniga. Należał on do wpływowego patrycjuszowskiego rodu swojego rodzinnego miasta, który już wcześniej wydał zasłużonych i działających na rzecz jego dobra obywateli. Heinzowi Dompnigowi nie udało się zdobyć wysokiej pozycji w mieście tak szybko, jak można by się spodziewać, biorąc pod uwagę reputację jego rodziny, lecz dochodził do niej stopniowo. W sporze między Władysławem a Maciejem był wielokrotnie wykorzystywany przez Wrocław do misji dyplomatycznych, jak i na polu walki[1].
Gdy w 1479 roku, dzięki zawartemu z Władysławem pokojowi w Ołomuńcu, Maciej stał się uznanym panem Śląska, Moraw i Łużyc, Śląsk, a szczególnie Wrocław, wkrótce doświadczył, że czasy burzliwych ale liberalnych rządów czeskich dobiegły końca. Maciej potrafił stawiać daleko idące żądania nowym poddanym i nadać im należytą wagę.
Coraz bardziej uciążliwie odczuwano na Śląsku rządy nowego władcy, którego przecież sami sprowadzili. "Duchów, które przyzwałem sam, Teraz pozbyć się nie zdołam.[2]. Niemniej znalazły się pojedyncze osobistości, dla których nowa sytuacja polityczna przyniosła korzyść, ponieważ zrozumiały, jak dostosować się do nowego ducha i przejść na służbę Macieja. Do tych osób należał przede wszystkim Heinz Dompnig. Z rajcy i sługi miasta stał się sługą króla, który teraz musiał reprezentować jego interesy przeciwko swoim współobywatelom i dawnym przyjaciołom, a wiedział jak to robić.
Nie mamy tu miejsca na szczegółowe wyjaśnianie, jak Dompnig coraz częściej występował jako doradca króla, pomagającego mu rozszerzać swoje uprawnienia, a tym samym wkraczać w wolność i własność rodzinnego miasta. Nie zapominał przy tym o swoich własnych interesach. Możemy przeczytać, że potrafił zdobyć znaczną liczbę majątków rycerskich - więcej niż dziesięć. Zrozumiałe jest, że takimi działaniami narobił sobie wielu wrogów, którzy tylko czekali na okazję, by w niego uderzyć.
Okazja taka nadarzyła się po kilku latach. 5 kwietnia 1490 roku zmarł król Maciej, tuż po przekroczeniu pięćdziesiątki. We Wrocławiu ożyło natychmiast pragnienie dawnej wolności i wybuchła nienawiść do sług zmarłego. Znaczące reformy, które wprowadził król, zostały przez Radę i wspólnotę miejską zniesione. Dompnig otrzymał szybko dymisję ze swoich miejskich urzędów i został osobą prywatną. Mogłoby się wydawać, że przeczuwał nadchodzącą burzę, ale jednak nie uciekł przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, co mógł zrobić bez większego trudu. Jego decyzja o pozostaniu mogła być motywowana myślą, że działał jako lojalny urzędnik władcy i nie musi w związku z tym się ukrywać. Jednak to, co z jego punktu widzenia miało stawiać go w korzystnym świetle, dla mieszkańców Wrocławia wyglądało jednak jak najgorzej. Dla nich Dompnig był zdrajcą interesów miasta, który jak najszybciej powinien ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. Kara spotkała go bardzo szybko: Już 19 czerwca 1490 roku, aresztowany krótko wcześniej, został przyprowadzony jako więzień przed Radę na przesłuchanie. Akt oskarżenia zarzucał mu, że w wielu aspektach celowo działał przeciwko interesom miasta, ale przede wszystkim, że był aktywny w pomaganiu królowi Maciejowi i jego następcy w uzyskaniu nieograniczonej władzy nad Wrocławiem.
Około 19 czerwca rada sporządziła raport dla kupców i społeczności o zarzutach, jakie postawiła Dompnigowi. To długi dokument kończący się słowami[3]: "Drodzy Panowie i Przyjaciele. Tak więc z powodu tak poważnych zarzutów zatrzymaliśmy go; cokolwiek nam doradzicie w tej kwestii, jak powinniśmy postępować dalej, chcemy postąpić zgodnie z waszą radą." Na to kupcy i wspólnota odpowiedzieli: "Drodzy panowie, zróbcie to, co jest słuszne i czego wymaga sprawiedliwość. Chcemy wspólnie z wami ponieść za to odpowiedzialność."
Kolejne, wciąż istniejące oficjalne dokumenty[4] jeszcze raz podsumowują zarzuty przeciwko Dompnigowi — jest ich 16 — i opowiadają o dalszym przebiegu procesu. W dzień świętych Piotra i Pawła — we wtorek, 29 czerwca — Dompnig został w nocy poddany torturom. 2 lipca — w dzień Matki Bożej — został wydany wyrok śmierci przez ścięcie. W sobotę, 3 lipca, i niedzielę, 4 lipca pozwolono mu spisać testament. 5 lipca do jego celi wysłano spowiednika i dwóch mnichów bernardyńskich, "aby mógł cały dzień poświęcić się Bogu". We wtorek, 6 lipca, odbyła się egzekucja. Gdy kat został do niego wysłany, "przyjął to z godnością i pozwolił się związać, a następnie został poprowadzony przed oblicze prawa". Tam jeszcze raz publicznie przedstawiono mu zarzuty. Na wszystkie oskarżenia odpowiedział: "Nie, to nieprawda". Gdy przedstawiano mu wyrok, powiedział: "Czy ja nie mogę również przemówić, szanowni panowie? Błagam was na Boga i boskie prawo, chcę się bronić jako człowiek prawy." Nie pozwolono mu się wypowiedzieć, więc oddał się w ręce Stwórcy: "Widzę dobrze, nie może być inaczej. W imię Boga." Gdy głośno ogłoszono jego zbrodnie, zaprzeczył wszystkiemu. Następnie został poprowadzony do pręgierza, gdzie otrzymał śmiertelny cios.
Posiadamy jeszcze dwie relacje o procesie Dompniga, spisane przez miejskiego sekretarza z Namysłowa, Johannesa Frobena, oraz syndyka Andreasa Affiga[5]. Cechuje je brak obiektywizmu w opisie ostatniego aktu tego dramatu. Według nich przed ratuszem zgromadziły się procesje duchownych z dwóch głównych kościołów parafialnych św. Elżbiety i św. Marii Magdaleny oraz z kilku klasztorów, z zapalonymi świecami i z trumną Dompniga, a także tłum około 2000 osób. Dzwony biły, a wszyscy obecni „oczekiwali na jego śmierć”. Herold publicznie ogłosił winę Dompniga. Następnie katu nakazano zejść ze skazańcem z ratusza. Przy kolumnie hańby zwanej pręgierzem, stojącej przed głównym wejściem, wysypano piasek i rozłożono czarny aksamit. Prowadzony tam Dompnig śpiewał: "Maryjo, matko łaski i dziewico dziewic, chwała tobie, Pani," następnie głośno zawołał Jezus i otrzymał śmiertelny cios. Jego ciało zostało pochowane na cmentarzu kościoła św. Marii Magdaleny, od strony ołtarza głównego.
Tak zakończyło się życie znaczącego obywatela Wrocławia. Można dyskutować, czy wyrok został słusznie wydany, a egzekucja Dompniga nie była aktem przemocy. Pewne jest jednak, że do jego śmierci doprowadziła nieugięta wola rady miasta Wrocławia, która z niezłomną determinacją czuwała nad dobrem, które prowadziło miasto do wielkości: jego wolnością.Przypisy
- ↑ (przypis autora) cf. Markgraf, H: Heinz Dompnig, der Breslauer Hauptmann, gest. 1491 (!). Zeitschr. d. Ver. f. Gesch. u. Altert. Schles., Bd. XX, 1886, S. 157-196.
- ↑ Die ich rief, die Geister / Werd’ ich nun nicht los. Cytat z wiersza "Uczeń Czarnoksiężnika" Johanna Wolfganga von Goethe.
- ↑ (przypis autora) Oficjalny raport Rady Wrocławskiej do kupiectwa i wspólnoty na temat oskarżenia wniesionego przeciwko Heinzowi Dompnigowi. Około 19 czerwca 1490. Breslau. Script. rer. Sil. 14. Band. Politische Korrespondenz Breslaus im Zeitalter des Königs Matthias Corvinus. 2. Abteilung. 1479 bis 1490. edd. Kronthal u. Wendt, Breslau 1894, S. 207–214.
- ↑ (przypis autora) Bericht über die Verurteilung und Hinrichtung Dompnigs. 1490 Juni 19 bis Juli 6. Breslau. Script. rer. Sil. 14. Bd., 2. Abt., S. 214–215.
- ↑ cf. Script. rer. Sil. Bd. 14, 2. Abt., S. 216-217. Dybeck gibt in dem Aufsatz: Der Geschichtsschreiber Johannes Froben aus Namsłau, Zeitschr. d. Ver. f. Gesch. Schles. 43. Bd., 1909, S. 20, fälschlich den 11. Sept. 1490 als Hinrichtungstag an.